SAMHAIN
(…)W moich czasach zwano mnie różnie: siostrą, kochanką, kapłanką. czarownicą, królową. Teraz rzeczywiście stałam się jedną z Wiedzących i może nadejść czas, kiedy moja wiedza będzie potrzebna. A jednak, myśląc trzeźwo, zdaję sobie sprawę z tego, że ostatnie słowo będzie należało do chrześcijan, gdyż świat czarów na zawsze oddala się od świata, którym rządzi Chrystus (…) Nie wiodę sporu z Chrystusem, tylko z jego księżmi, którzy wielką Boginię zowią demonem i zaprzeczają, iż kiedykolwiek Ona miała władzę na tym świecie. W najlepszym razie mówią, że Jej moc pochodziła od szatana. Albo ubierają ją błękitne szaty Pani z Nazaretu – która rzeczywiście na swój sposób posiada moc – i, mówią, że była wieczną dziewicą. Ale cóż dziewica może wiedzieć o smutkach i trudach ludzkości ?
(…) A teraz, gdy świat się zmienił, a Artur – mój brat, mój kochanek, ten, który królem był i królem miał być – leży martwy (lud powiada, że tylko śpi) na świętej Wyspie Avalon, ta historia powinna być opowiedziana. O tym jak było, za nim książęta Białego Chrystusa nadeszli, przy przesłonić wszystko swymi świętymi i swymi legendami(…) Ale walka się skończyła; mogłam w końcu pożegnać Artura , który leżał umierający , nie jako mego wroga i wroga mojej Bogini, lecz tylko jako mojego brata i jak umierającego człowieka potrzebującego pomocy Matki, tak jak potrzebuje jej każdy (…)
(…) Ta więc Artur leżał w końcu z głową na moich kolanach, nie widząc we mnie siostry, kochanki czy wroga, ale tylko kapłankę, Wiedzącą, Panią Jeziora spoczywał; na łonie Wielkiej Matki, z której się narodził i do której, tak jak każdy, musiał powrócić (…) (Fragmenty książki: Mgły Avalonu Marion Zimmer Bradley) O święcie Samhain napisano już chyba wszystko, a przynajmniej na tyle dostatecznie, żebym ja włączyła do postu ten film, piękną muzykę i pogrążyła się tutaj w refleksji nad minionymi czasami, nad legendami po których nastało Chrześcijaństwo, ze swoimi, i uczyniło z Wielkiej Bogini, ociekającego krwią demona.
(FRAGMENTY Książki „Mgły Avalonu”)
SAMHAIN. Śmierć lata, zbiór plonów, zarówno tych materialnych z pól i sadów, jak i duchowych i nadchodzących mroków zimy, czasu w którym przyjdzie się nam zmierzyć się z mrozem, słotą i chłodem, a może odrobiną refleksji czy depresji z deficytem słońca, z żałobą po bliskich, którzy odeszli w tym roku i w poprzednich latach, o tym między innymi jest mój film i muzyka, mająca podkreślić charakter nocy Samhain..
Z pewną nostalgią żegnam lato i wspominam na tych co odeszli przede mną “na zawsze” (choć nie wierzę w słowo na zawsze). Przed kilku laty, właśnie w miesiącu Samhain straciłam najdroższe mi osoby. Samhain to stare celtyckie święto, koniec roku i pierwszy miesiąc nowego celtyckiego roku. Obchodzone po do dnia dzisiejszego, na pewno już nie tak jak niegdyś, ale nadal w wigilię Samhain rozpala się na wzgórzach święte ognie, ludzie zbierają się w domach i przy ogniskach, karmią dobre duchy, w przebraniach umykają złym.
Wigilia Samhain w pewnym sensie przypomina wigilię Bożego Narodzenia, właśnie ze względów na czas mroku i rodzinnego biesiadowania, z taką różnicą, że 31 listopada, ten mrok nadchodzi, aby trwać jak ból i żałoba, jak zimna ręka śmierci, a z 24 na 25 grudnia kończy się przesileniem zimowym i Narodzeniem światła nadziei. Pomimo istotnych różnic, tak jak w wigilię św. Bożego Narodzenia, tak Samhain było świętem wybitnie rodzinnym, świętem klanu. Celtowie to naród wojowników, bohaterów, kapłanek i różnych bóstw i duchów.
Śmierć nie była dla nich zakończeniem życia, jedynie cielesnej egzystencji i nie takim przeżyciem jak dla nas. Śmierć musiała nadejść, dla wojownika najważniejsze było żeby odejść z honorem.
Wielość bitw i możliwość gwałtownej śmierci szczególnie wpływała na ich więź z zaświatami, z rodziną i potrzebą kontaktu z bogami i duchami przodków. Celtowie byli plemionami wojowników, mędrców, wróżbitów i szamanów.
Wróżono więc z wielu rzeczy i zjawisk, wierzono, że właśnie w Wigilię Nowego Roku w noc poprzedzającą Samhain duchy zmarłych przodków, ale nie tylko zmarłych, ale i tych jeszcze nie narodzonych schodzą na ziemię, by tego jednego dnia kurtyna pomiędzy życiem i śmiercią przestała istnieć. I tak tego jednego dnia w roku celtyckim, do życia ludzi wdzierał się chaos, kosmiczna próżnia, bąbel czasu, Głupiec z tarota.
Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, spotykały się w jednym czasie, współistniały w bezczasie.
W tym celu urządzało się wielkie klanowe i rodzinne uczty, tak do białego rana biesiadowano wraz z dobrymi duchami, złe odstraszano z pomocą pochodni obnoszonych w okół domu czy osady.
Czas, bez czasu, okres chaosu to również możliwość spotkania ze złymi duchami, szukającymi schronienia w cudzym żywym ciele w naszym ciele, stąd tradycja przebierania się i malowania twarzy, tak żeby złe licho wzięło wystawionego poza wspólnotę człowieka za ducha i pozostawiło go w spokojności.
Wszystko co nie zostało zebrane z pól i sadów do wigilii Samhain nie nadawało się już do spożycia oplute przez złe wróżki, dla przebłagania których wystawiano przed dom miseczki z wodą i jedzenie itp.
W domach zaś uważano żeby dusze zmarłych krewnych bez przeszkód mogły raz jeszcze powrócić do swych ulubionych miejsc i ludzi i tego dnia nie wycierano kurzy, żeby przypadkiem nie wysmagać duszy ścierką i zakrywano wiadra z wodą, żeby się czasem jaki duch babci, czy dziadka w niej nie utopił
Szczególną ostrożność w noc Samhain należało zachować na rozdrożach samotnie przechadzając się, czy udając w podróże, na takich samotnych wędrowców czyhały duchy złe spragnione żywych ciał i energii.
Lepiej zatem tę noc spędzać w większym gronie, stąd zwyczaj przekupywania “duchów” w postaci przebranych dzieciaków, cukierkami, spędzanie Samhain- Halloween na zabawach i balach w domach na prywatkach i w większych grupach na cmentarzach, tak jak w Meksyku, gdzie się przynosi kolację, muzykę i zabawę bezpośrednio na grób bliskiego krewnego, siada na kocu, je, pije i śpiewa, a czasem i tańczy wspólnie z duchami.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.