Ciekawe jakie horoskopy mają Somalijskie dzieci?

„Istnieją dwie dźwignie, za pomocą których można poruszać ludźmi ; obawa i interes.
(Napoleon Bonaparte)


Ponad 750 tys dzieci może w najbliższym czasie umrzeć w Somali śmiercią głodową. Czytam dziś na głównej stronie w Onecie.pl.

Śmierć z głodu. Jelita kurczą się i skręcają, a człowiek cierpi męczarnie, jakby mu kto żywcem wnętrzności wyrywał.
Nie trzeba szukać diabłów pod ziemią, czy gdzieś w jakimś metafizycznym piekle. Wszystkie diabły mieszkają tutaj. Co prawda piekło, piekłu nie równe, bo bogacz ma inne „piekło” i biedak inne, ale wszystkie one podszyte są tym samym uczuciem. Lękiem przed nieoczekiwanym złym fatum. Przed bólem, przed ludzką ignorancją i pogardą, nieuleczalną chorobą, ubóstwem, a w konsekwencji tego, cierpieniem.

Strach, jak i wolę przetrwania, zaprogramowaną mamy w genach na całe życie. Dlatego tak trudno jest się nam poddać i tak łatwo nami manipulować.

Strach, to nasza smycz i obroża. Od czasu do czasu, wszystkich, dopada świadomość własnej bezbronności.

Nawet najwięksi bogacze, nie pozostają wolni od strachu. Mogą przecież zapaść na nieuleczalną chorobę, może ich przejechać samochód, mogą zginąć w katastrofie samolotu, albo spaść z konia ze swojej stajni i do końca patrzeć w sufit z rurką w gardle i cewnikiem w majtkach.

Jedno jest pewne. Ten kto skuteczniej straszy innych, ten ma władzę.

Odpowiednio dozowane dawki lęku i niepewności, działają na ludzi cywilizowanych jak smycz i obroża.

Strach, przed umieraniem w cierpieniach.

Strach, przed stratą posiadanej pozycji.

Strach, przed niespodziewaną katastrofą.

Strach, przed wykluczeniem.

Strach przed starością.

Strach przed porzuceniem.

Strach, przed podzieleniem losu, dzieci w Somali.

Strach, przed „ukrzyżowaniem” prowadzi do aktów nikczemności.

Strach jest na tym świecie – BOGIEM.

Gdyby nie było bojaźni, nie byłoby boga. Duchowni nie mieli by wyznawców, wróżbici poszli by z torbami, a astrolodzy spoglądali by w niebo wyłącznie jak byczek Fernando, kontemplując jego piękno.

Strach o przyszłość jest więc, kartą przetargową, towarem luksusowym. Jest biznesem tak starym jak najstarszy zawód świata. Jest prostytucją. Kupczy się nim bez oglądania na etykę i zasady.

– Ja dam ci pozory bezpieczeństwa, dam chwilę luksusu i przyjemności, odsunę od niebezpieczeństwa, a ty mi w zamian, oddasz pod kontrolę całe swoje życie.

I każdy z nas jak ten Faust, chce wykiwać diabła.

Sposobów kontroli i manipulacji strachem nie sposób zliczyć i wymienić tu wszystkich, poza tymi najbardziej znanymi.

Straszy nas ksiądz w kościele, wiecznym potępieniem, straszy Biblia ( stary testament to horror), wróżka nas ostrzega przed nieznanym, mistyk straszy opętaniem przez złego demona, system polityczny straszy ekonomią, rakiety dalekiego zasięgu i tarcza antyrakietowa straszą nas wojną, żona i mąż też się straszą, że od siebie odejdą do kogo innego. Bo straszy się na wielką skalę, globalnie i na mniejszą, lokalnie, na podwórku i we własnym domu.

Własne ciało nas straszy postępującą degradacją.

Nawet, jeśli jeszcze jesteś zdrów jak koń i prześcigasz babcię na schodach. To przecież musisz sobie w końcu uświadomić, że ta babcinka, to, ty za ileś lat, z wysiłkiem pokonujący każdy stopień. Ty dziadzio, niewidzialny w tłumie młodości, oto twoja przyszłość, jak wcześniej nie umrzesz.

Brak interesu

Jak czegoś, albo kogoś, jest dużo i nikt nie ma interesu, żeby się o tą wielość zatroszczyć, to, ta staje się niewidziana, jak domy opieki, hospicja, staruszkowie w oknach wyglądający na swoje wnuki, i dzieci w Somali. Ewentualnie może taka bida, podziałać jako straszak dla tych co im się lepiej wiedzie.

– Nie grzesz, masz co rano chleb na stole i kawę z mlekiem.

750 tys. To stanowczo za dużo, żeby wczuć się w każdą matkę i dziecko z osobna. A przecież oni tam, w tej Somali, nie cierpią zbiorowo, a tak samo jak my, inwidualnie.

750 tys. taka liczba rozprasza się w umyśle, jak ziarnka piasku w przydrożnym rowie. Trochę go więcej, trochę mniej. Kto dostrzeże w piaskownicy, to najmniejsze ziarenko, jego kolor i położenie ?

A co z horoskopami?

A co z horoskopami tych dzieci. Czy one mają zapisaną w nich jakąś szansę. Jakiegoś Jowisza w trygonie do Wenus …
Czy całe to zbiorowisko ludzi, przyszło na świat jednego dnia o tej samej czarnej godzinie z gotowymi przepisami na śmierć głodową.

Podsumujmy więc, o co chodzi z tym losem zapisanym w gwiazdach.

Jest czy go nie ma i jak to działa?

Bo, jeśli coś działa, to będzie się sprawdzać na wszystkich kontynentach . Tymczasem horoskopy somalijskich dzieci, poza oddychaniem, jedzeniem, wydalaniem, umieraniem i karmicznym zobowiązaniem zejścia z tego świata, poprzez śmierć głodową i wcześniejsze storturowanie psychiczne i fizyczne jakiejś kobiety, pewnie nie zawierają niczego więcej.

Nie ma więc sensu spoglądać w indywidualny horoskop somalijskiego noworodka, bo wszystko jest jasne i bez niego.

Wynika z tego, taki z oto morał, że najpierw zinterpretuj horoskop twojej ojczyzny, a dopiero potem swój własny.

Po pierwsze. Najpierw korzenie narodowe.

Po drugie. Korzenie rodzinne.

A po trzecie. Dopiero Ty, twoje słońce, twój ascendent i cała reszta mapy.

Nigdy na odwrót.

Niestety, to znaczy, że najpierw sporządzamy horoskop kraju w którym przyszło nam się urodzić, a potem dopiero spoglądamy w swój indywidualny przepis na życie. Jeśli nasza ojczyzna ma fatalne układy planetarne, jak Somalia, to i my nie za wysoko podskoczymy. Bez względu na to jakie byśmy mieli piękne konfiguracje pomiędzy planetami, żywiołami i domami. To co najwyżej czeka nas lekka śmierć w ramionach pewnej misjonarki.

Wartość systemu

Wartość jakiegoś systemu, na przykład astrologii, mierzy się jego zastosowaniem i sprawdzalnością w różnych warunkach.
A jeśli jakiś system sprawdza się i działa wybiórczo, w określonym miejscu. To jest jak telefon komórkowy wysłany do średniowiecza, bez zasięgu i elektryczności. Będzie mu jakiś czas działał wyświetlacz, dopóki bateria się nie rozładuje, a potem to już klamot.

Tym co najistotniejsze w astrologii, to utwierdzenie człowieka, że w swoim życiu, ma co najmniej kilka opcji do wyboru. A w religii, że czuwa nad nim Bóg, który poddaje ocenie, jego dobre i złe uczynki( wybory).

W związku z tym.

W pierwszym przypadku ( astrologia) gna człowieka w kierunku osiągnięcia osobistej duchowej doskonałości i dojrzałości, a w drugim do przypodobania się osobie nadprzyrodzonej w celu zasłużenia sobie na raj i nieśmiertelność.

I o ile ci pierwsi ( astrolodzy) wcale nie zabiegają o szybkie zbawienie się od śmierci, ale sądzą, że potrzeba im iluś tam kolejnych wcieleń i doświadczeń na dotarcie się do boskości. O tyle druga grupa, czuje się zasłużona, niejako z marszu, przez sam tylko akt wiary i podporządkowania się woli jakiegoś nadprzyrodzonego bytu.

Stworzyliśmy więc bogów, powołaliśmy do życia wróżbitów i astrologiczny plan życia, żeby nam ten wybór podpowiedziano i ułatwiono.
No właśnie, a jak to jest z horoskopami murzynków w Somali. Czy kilkumiesięczne dzieci są na drodze „docierania” się i szlifowania ducha. Czy może są narzędziem doświadczenia dla kobiet będących ich matkami. Cierpienie uszlachetnia i otwiera na wiele różnorakich doświadczeń, o których zazwyczaj nikt nie chce wiedzieć, do póki się go do tego nie zmusi.

Tak czy owak. Z punktu czysto ludzkiego. Wygląda na to, że astrologia w Somali, nie działa, i Bóg traci tam swój zasięg.

Zapytaj jakiegoś duchownego, albo mistyka, dlaczego jego bóg nie pomaga cierpiącym.

Zapytaj się Szamana, czemu jego moc nie sprowadzi nad Somalię deszczu.

Zapytaj jakiegoś cudotwórcy, czemu nie przeprogramuje ich rzeczywistości na inną.

Dlaczego nasz ŚW., Jan Paweł II, papież podróżnik, nie zagada o tych dzieciach, ojcu w niebie.

A wytłumaczenie znajdzie się zawsze.

Muzułmanin odpowie, że bóg zabiera te dzieci do raju, żeby zaoszczędzić im ludzkiego cierpienia, rozciągającego się w czasie. Po co mają dorastać. Żeby cierpieć i w rezultacie, tak umrzeć, po jeszcze większych cierpieniach. Bo przecież 70 lat zmagań życia na pustyni, to dużo więcej znoju, niż te kilka miesięcy. A więc Allach jest litościwy.

Katolicki ksiądz odpowie;

– Człowiek ma wolną wolę. Więc dopóki się nie opamięta, Bóg nic nie może uczynić dla niego, bo dał Adamowi ziemię w zarządzanie. A co to byłby za bóg, który by słowa nie dotrzymywał. Nie zbadane są ścieżki pana. Bóg dziecko jest wielką tajemnicą i nam zwykłym śmiertelnikom, trudno go pojąć samym tylko rozumem.

Buddysta wspomni na reinkarnację i iluzję wszystkich zjawisk w ciele, w tym i cierpienia.

Wróżka i astrolog powiedzą; – A może taka ich karma, bo w poprzednim życiu zagłodzili ileś tam ludzi, czy zwierząt ?.

Duchowa zapchajdziura

Tylko błagam, nie ta wieczna zapchajdziura.

– Dziecko skieruj się ku swojemu wnętrzu.

– Ale ja właśnie się kieruję w stronę pustego brzucha, to jest, do jego wnętrza.

Tłumaczenie wszystkiego aspektami życia wewnętrznego, pojawia się zawsze wtedy, kiedy brak komuś konkretnych argumentów.

Bo czy to nie nonsens, medytować nad czymś tak abstrakcyjnym jak duchowe jestestwo, kiedy boli cię dupa i dostajesz skrętu kiszek.

Przypomniała mi się bajka, o Lisie i czapli.

– Błagam lisie daj mi ugasić pragnienie z dzbanka.

– Proszę cię lisie, nie z płaskiej talerza, bo ja mam dziób, a nie język.

I jeszcze pewien cytat. ( autor mi umknął, wybaczcie)

„To co jest tu, jest wszędzie. Tego czego tu nie ma, nie ma nigdzie”.

Jaki więc morał z tego płynie?

Ano taki.

  • Że jeśli mamy miłosiernego boga, to jest miłosierny zawsze i wszędzie.
  • Bo jeśli astrologia jest potencjałem nowo narodzonego człowieka i jego „przepisem na życie”, to będzie działać wszędzie, zgodnym rytmem, a nie tylko tam gdzie się sprawdza i może się zadziać.
  • Bo jeśli istnieje coś takiego jak karma i reinkarnacja, to jest to najsprawiedliwszy z systemów miłosierdzia bożego, o ile wszyscy startowali z tego samego miejsca, z takim samym materiałem DNA dla ciała i duszy. Bo jak nie, to bóg, kimkolwiek by nie był, traktuje nas jak my, szczury w laboratorium. Zdechnie, nie zdechnie … Produkt przetestowany.

Z horoskopem Somali i bieżącymi tranzytami, można się zapoznać tutaj